JFK -> Washington Dulles -> Sacramento!

Lot ze szkoly do Sacramento zajal praktycznie caly piatkowy dzien!

Ze szkoly wyjazd autobusami odbywal sie o godzinie 9.15, a pierwszy lot dopiero po 14. Lotnisko JFK jest napraaawde przeolbrzymie, mysle ze wieksze niz moja rodzinna miejscowosc !

Na szczescie tym samym lotem podrozowala ze mna Slowaczka - Lucia :) wiec przynajmniej towarzystwo bylo mile i czas oczekiwania na loty szybko przebiegal.
Pierwszy lot do Washington Dilles gdzie mialysmy przesiadke byl krotki, trwal 45 min, gdzie powinien trwac niecale dwie godziny. Bylysmy niezle zmieszane po wyladowaniu i zdziwione ze tak szybko doatrlysmy, a to oznaczalo kolejne godziny czekania. Lotnisko Dulles jest dziwaczne i musialysmy sie udac autobusem do drugiego budynku, z ktorego byl obslugiwany nasz lot! Na szczescie szybko wszystko posprawdzalysmy i moglysmy pojsc cos zjesc.

Lot do Sacramento byl w planowanym czasie, wiec szczesliwe ze nie ma opoznien wsiadalysmy do samolotu, lecac w klasie Economy Plus co nas rowniez milo zaskoczylo!

Niestety nie mialysmy miejsc obok siebie wiec wizja 5 godzin i 30 minut wydawala sie byc mega nudna... do tego mielismy opoznienie na pasie startowym przezair air traffic - juz nawet w niebie zbyt tloczno ;) i korki sa, to nie do pomyslenia! - siedzialam w srodkowym siedzeniu, pomiedzy dwoma mezczyznami. Na szczescie jeden z nich byl bardzo mily i rozmawialismy sobie podczas podrozy. Mowil mi o zwyczajach amerykanow, pocieszyl ze skepy tu sa dlugo otwate ;) ...

Na lotnisku w Sacramento wyladowalismy z okolo 30 minutowym opoznieniem. Po wyjsciu z samolotu udalysmy sie z Lucia po odbior bagazu. Stres byl nieziemski, az mi szczena latala ;)

Lucia szybko poznala swoja rodzinke, natomiast ja przerazona stalam i nikogo podobnego ze zdjec nie widzialam. Starszne uczucie. Poznalam sie z rodzinka Lucii, jej Hostka byla bardzo mila. Pochwalila nasz angielski, choc my wiedzialysmy swoje, ze jest slabo i tyle ;) Nasze bagaze przyjechaly a moich hostow dalej ni slychu ni widu. Hostka Lucii zadzwonila zatem do mojej - pewnie widziala moje pzerazenie w oczach ;) - i jak sie okazalo Host juz jest blisko tylko szuka miejsca parkingowego. Wyszlysmy zatem przed budynek przylotow i zauwazylam ze Host parkuje zaraz obok nas samochod. Od razu mi sie lepiej zrobilo! Jenak mnie nie poznal z samochodu [ pewnie dlatego ze ciemno bylo;)]. Ja poznalam go od razu wiec zaraz pomachalam do niego, i nie musial rozkladac wielkiej karktki z moim imieniem [ uff ;)]. Jazda do Tulock zajela nam okoklo 1,5h ! Troche zdan wymienilam z Hostem, patrzac sie na pograzone w ciemnosciach miasta, ktore mijalismy za oknem.

Po dotaciu do domu w ktorym wszyscy spali, pokazano mi moj pokoj i oczywiscie poszlam spac. Kolejnym domownikiem oprocz hosta, ktory przywital mnie tej nocy byla kotka Smudgy ;)

14 komentarzy:

http://awesomecherries2.blogspot.com/ pisze...

Fajnie, fajnie... Chyba Ci sie tam u nich podoba?!
Mam nadzieje!!!

Dobrze, ze w czasie lotu mialas te dziewczyne, macie teraz jakis kontakt?
Pozdrawiam cieplutko:)

ell pisze...

oj Kajtka...nawet facetowi w samolocie nie przepuścisz ;)

Karolina pisze...

Ell oczywiscie, ze NIE :P
ale niestety nie byl to moj typ mezczyzny :P poczekam na innego ksiecia :P

ell pisze...

oj wybredna jesteś, a sam fakt, że był hamerykańcem powinien Ciebie skusić haha... a przynajmniej tak wynikało z tego co kiedyś pisały trolle na naszym forum :) Ale rozumiem, że jesteś wierna temu z americanhusband.pl ;)

Karolina pisze...

jestem wybredna jestem, coz poradzic :D

oczywiscie, nie moge go wyrzucic z pamieci :O taki boski, czekam kiedy mnie tutaj odwiedzi ech :? i cos czuje ze ta cala milosc to jakies brednie byly :P coz. znajdzie sie inny :D

aguu pisze...

zdjecie kocicy proszee :D

i nie zapominaj o tym kocie sasiadow, co masz go ukrasc dla mnie :D

buziaaa :*

aguu pisze...

aaaa :D i na twitterze masz mojego warszawskiego pikczera :D

Karolina pisze...

Kotki juz nie ma :(( obrazila sie chyba za ignoracje i niechec wpuszczenia jej do domu ;)

a pikczer jest ! :*

aguu pisze...

ej, to w domu macie w koncu tego kota tzn, kocice czy nie? :>

Karolina pisze...

taaaak, taaak, w domu mieszka kotka Smudgy :D wiec zrobie dla Ciebie pikczera :P

aguu pisze...

ok, czeeekam :D

k pisze...

kiedy coś nowego?;d

Karolina pisze...

mam nadzieje ze dzis lub jutro :P

2010 in review « Z bagażem pełnym snów! pisze...

[...] JFK -> Washington Dulles -> Sacramento! July 2010 13 comments [...]

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Incessant Journey , Blogger