Moj post z Seattle ciagle byl na etapie szkicu...
Nie znajdziecie budynku gdzie kreca Grey's Anatomy bo mnie totalnie rozczarowalo.
Za to samo Seattle zachwycilo i mam cicha nadzieje, ze tam jeszcze wroce!
Moj opor z napisaniem notki, wynikal z braku moich zdjec...
Zobaczylam wiele miejsc jednak aparat towarzyszlyl nie mi ;)
Prawie wszystkie zdjecia sa wykonane przez Kaleb'a vel Vagabond ;)
W Seattle po raz piereszy tak naprawde skorzystalam z Couchsurfing'u!
I udalo mi sie trafic na najlepszego hosta pod sloncem, ktory na przywitanie poczestowal nas szampanem ;) i jak sie okazalo w ten weekend swietowal swoje urodziny wiec poznalam wielu jego znajomych :)
Po mimo, ze nie byl to weekend czysto turystyczny... zapragnelam podrozowac!
Poznajac ludzi i sluchajac ich historii o podrozach praktycznie po calym swiecie i mnie zachcialo sie podrozowac!
Dlatego w mojej glowie zrodzily sie pomysly zwiazane z Australia, moje ulubione zyrafy w Afryce... a ostatanio po glowie chodzi Kanada... :)
Samo Seattle zaskoczylo nas piekna sloneczna pogoda! W miescie w ktorym wiecznie pada my spacerowalismy w krotkich rekawach a byl to koniec marca!
Ten widok naprawde zapiera dech w piersiach... i zaluje ze wszystkie zdjecia sa czarno biale ;)
Kaleb mial nieprzecietny gust muzyczny... i dzieki niemu zapalalam miloscia do dobrej muzyki!
Dan Auerbah - When the Night Come wywoala u mine gesia skore, a jego zespolu THE BLACK KYES caly czas gosci w moich sluchawkach i marze by wybrac sie na ich koncert!
i ogromna milosc do Bon Iver - Skinny Love! Skradl cale moje serducho ;)
Mam nadzieje, ze kazdy probujac sil w Couchsurfingu trafia na samych pozytywnych ludzi! :)
California Adventure to drug park znajdujacy sie tuz obok Disneyland'u.
Dwa oddzielne parki, lecz jeden bilet by je odwiedzic.
Moim zdaniem CA jest zdecydowanie duzo lepsza i znajduja sie tam lepsze atrakcje dla duzych dzieci ;)
W dzien zaliczalam atrakcje z dziecmi, wieczorami dla wiekszych dzieci ;)
Najmniej przyjemniejszym punktem atrakcji, jest czekanie w kilometrowych kolejkach... mozna tak stac i czekac na swoja kolej do ok 45 min ;)
Poczatek lipca spedzilam na wyjezdzie z rodzinka do Disneylandu. Ogolnie sama bym nie zaplacila ciezko zarobionych pieniedzy za bilet... jednak zabawa byla przednia ;)
Krolowa Kier z Alicji w Krainie czarow... dla mnie jakas taka meska podrobka kobiety ;)
Tlumy ludzi od samego otwarcia parku!
Gdy uczylam sie o nim na Ekonomii na pierwszym roku studiow, nie sadzilam ze kiedys odwiedze jego krolestwo ;)
Ah, ten pierwszy pocalunek... ;)
Atrakcja "It's a small world" - nie znalazlam Polski (chyba zeby liczyc nas z Rosja ;) ale zyrafki byly ;)
o Australie tez zahaczylam ; ) a wszystko w pieknym klimatyzowanym pomieszczeniu ;)
Moja bezwarunkowa milosc!
Waldek z mycha :)
tlumy zbierajace sie na ponad godzine przed pokazami sztucznych ognii!
Dobry show, brakowalo tylko czegos na stylu, ktory mozemy zobaczyc przed kazdym filmem ;)
Najswiezsza milosc mojej 4latki ;) i prawdopodobnie inspiracja kostiumu na Halloween ;)
Nazywam się Karolina - rocznik '88. Jestem szczęśliwą żoną i matką.
Podróże i fotografia to moje dwie pasje, które staram się pokazać tutaj na blogu.
Zapraszam.
“A journey is best measured in friends, rather than miles.” – Tim Cahill
“Twenty years from now you will be more disappointed by the things you didn’t do than by the ones you did do. So throw off the bowlines, sail away from the safe harbor. Catch the trade winds in your sails.
Explore.
Dream.
Discover.”
– Mark Twain
incessantjourney@gmail.com
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na tej stronie chronione są prawem autorskim. Przetwarzanie i publikacja w jakiejkolwiek formie bez zgody autorki jest zabronione. Chcesz ich użyć? Zapytaj!