Sleepless in Seattle.

W Seattle spedzilam swietny czas... jednak notka z tamtad bedzie w pozniejszym termienie :)

Bylam strasznie leniwa zdjeciowo... aparat przejal moj CouchSurfer wiec musze zapytac o zgode na publikacje ;)

Poza tym w glowie zrodzilo sie tam milion pomyslow... i jeden projekt juz w krotce ujrzy swiatlo dzienne, zatem z nutka tejemniczosci prosze o troszke cierpliwosci :)



Moge natomiast polecic blog innego poznanego Couchsurfingowca, ktory zobaczyl juz wiele i zrobil nam ladny tour de lagguage po Seattle ;)

http://thetravelingtiger.blogspot.com/ . Polecam! :))

Growing up...

Zycie jako Au Pair w USA bywa naprawde ciekawe. Jestem tutaj juz ponad 8 miesiecy, choc sama nie wiem kiedy ten czas tak naprawde minal ? Nie mam pojecia.

Staram sie korzystac z tego czasu tutaj - ze smutkiem pisane - ktorego coraz mniej... wiem dramatyzuje... wyslalam dzis moja aplikacje i zostaje do sieprnia 2012 tutaj. Mam tez kilka pomyslow co potem. Niekoniecznie zwiazanych z USA. Ale niestety powrot do Polski lekko mnie przeraza w dalszym ciagu...

Na pewno wyjazd jako au pair pomaga w poznaniu siebie - jesli sie czlowiek jeszcze dobrze nie zna - ale tez trzeba miec swiadomosc, ze kolorowe broszury nie zawsze odzwierciedlaja tego programu. Ja sama wyjezdzalam z dystansem i nie nastawialam sie na cukierkowosc. Milo sie bylo zaskoczyc, bo jestem szczesciara i moze nie mieszkam w wielkim miescie - ubolewam nad mozliwoscami jakie to daje - ale trafilam na swietna host rodzine. Mam tutaj sporo znajomych i ciagle poznaje nowe osoby.

W zaleznosci do planu pracy mozna sobie pozwalac na male podroze. Jesli sie ma wolne weekendy - a ja od teraz juz bede miala zawsze wolne! to moze uda sie zobaczyc jeszcze wiecej. A podroze uzalezniaja, bynajmniej mnie starsznie nakrecaja i po powrocie juz planuje nastepne wyjazdy. Dlatego tez planuje zmiany na blogu, i zostawic lekko na boku sprawy au pair... i mojego prywatnego zycia. A przeistoczyc tego bloga w wspomnienia z moich malych i duzych podrozy. Jak rowniez ogolno pojetej fotografii. Bo to nieodlaczny element mojego zycia.

Zatem to ostatani post z cyklu ale mi tu dobrze i jak bardzo kocham moje dziewczynki. Mam tutaj swoja druga rodzine, "tymczasowa" ; ) ale ktora na pewno pozostanie w sercu i pamieci na dlugie lata :)

Scena muzyczna ;)

Jeden z moich kolegow tutaj, ma niezly glos... i jak sie okazalo nagrywa piosenki z siostra... a ze wpada to bardzo w ucho... i wpadlo dosc mocno w moja glowe to zapraszam na turlockowska scene muzyczna :)







Dodam tylko, ze teksty sa pisane przez Kris, zatem zachecam do wlaczenia play! :)
Fresno

Fresno

Fresno to miasto lezace niedaleko mojej miejscowosci.

Jednak, pomimo ze jest wieksze to wydawalo sie mi byc bardziej martwe od mojego miasteczka ;)

Hosci sie smieja, ze odwiedzam najgorsze miasta Californii ;)



Szeryf urzeduje w ciekawym budynku, ale nie ma sie co dziwic... to miasto gangow ;)













Z wiewiorkami to ja mam jakis problem ;)

Bylo ich tam mnostwo, w centrum miasta!



Czas zaczac odwiedzac piekniejsze miejsca w Cali ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Incessant Journey , Blogger