JFK -> Washington Dulles -> Sacramento!
22 lipca
14
Lot ze szkoly do Sacramento zajal praktycznie caly piatkowy dzien!
Ze szkoly wyjazd autobusami odbywal sie o godzinie 9.15, a pierwszy lot dopiero po 14. Lotnisko JFK jest napraaawde przeolbrzymie, mysle ze wieksze niz moja rodzinna miejscowosc !
Na szczescie tym samym lotem podrozowala ze mna Slowaczka - Lucia :) wiec przynajmniej towarzystwo bylo mile i czas oczekiwania na loty szybko przebiegal.
Pierwszy lot do Washington Dilles gdzie mialysmy przesiadke byl krotki, trwal 45 min, gdzie powinien trwac niecale dwie godziny. Bylysmy niezle zmieszane po wyladowaniu i zdziwione ze tak szybko doatrlysmy, a to oznaczalo kolejne godziny czekania. Lotnisko Dulles jest dziwaczne i musialysmy sie udac autobusem do drugiego budynku, z ktorego byl obslugiwany nasz lot! Na szczescie szybko wszystko posprawdzalysmy i moglysmy pojsc cos zjesc.
Lot do Sacramento byl w planowanym czasie, wiec szczesliwe ze nie ma opoznien wsiadalysmy do samolotu, lecac w klasie Economy Plus co nas rowniez milo zaskoczylo!
Niestety nie mialysmy miejsc obok siebie wiec wizja 5 godzin i 30 minut wydawala sie byc mega nudna... do tego mielismy opoznienie na pasie startowym przezair air traffic - juz nawet w niebie zbyt tloczno ;) i korki sa, to nie do pomyslenia! - siedzialam w srodkowym siedzeniu, pomiedzy dwoma mezczyznami. Na szczescie jeden z nich byl bardzo mily i rozmawialismy sobie podczas podrozy. Mowil mi o zwyczajach amerykanow, pocieszyl ze skepy tu sa dlugo otwate ;) ...
Na lotnisku w Sacramento wyladowalismy z okolo 30 minutowym opoznieniem. Po wyjsciu z samolotu udalysmy sie z Lucia po odbior bagazu. Stres byl nieziemski, az mi szczena latala ;)
Lucia szybko poznala swoja rodzinke, natomiast ja przerazona stalam i nikogo podobnego ze zdjec nie widzialam. Starszne uczucie. Poznalam sie z rodzinka Lucii, jej Hostka byla bardzo mila. Pochwalila nasz angielski, choc my wiedzialysmy swoje, ze jest slabo i tyle ;) Nasze bagaze przyjechaly a moich hostow dalej ni slychu ni widu. Hostka Lucii zadzwonila zatem do mojej - pewnie widziala moje pzerazenie w oczach ;) - i jak sie okazalo Host juz jest blisko tylko szuka miejsca parkingowego. Wyszlysmy zatem przed budynek przylotow i zauwazylam ze Host parkuje zaraz obok nas samochod. Od razu mi sie lepiej zrobilo! Jenak mnie nie poznal z samochodu [ pewnie dlatego ze ciemno bylo;)]. Ja poznalam go od razu wiec zaraz pomachalam do niego, i nie musial rozkladac wielkiej karktki z moim imieniem [ uff ;)]. Jazda do Tulock zajela nam okoklo 1,5h ! Troche zdan wymienilam z Hostem, patrzac sie na pograzone w ciemnosciach miasta, ktore mijalismy za oknem.
Po dotaciu do domu w ktorym wszyscy spali, pokazano mi moj pokoj i oczywiscie poszlam spac. Kolejnym domownikiem oprocz hosta, ktory przywital mnie tej nocy byla kotka Smudgy ;)
Ze szkoly wyjazd autobusami odbywal sie o godzinie 9.15, a pierwszy lot dopiero po 14. Lotnisko JFK jest napraaawde przeolbrzymie, mysle ze wieksze niz moja rodzinna miejscowosc !
Na szczescie tym samym lotem podrozowala ze mna Slowaczka - Lucia :) wiec przynajmniej towarzystwo bylo mile i czas oczekiwania na loty szybko przebiegal.
Pierwszy lot do Washington Dilles gdzie mialysmy przesiadke byl krotki, trwal 45 min, gdzie powinien trwac niecale dwie godziny. Bylysmy niezle zmieszane po wyladowaniu i zdziwione ze tak szybko doatrlysmy, a to oznaczalo kolejne godziny czekania. Lotnisko Dulles jest dziwaczne i musialysmy sie udac autobusem do drugiego budynku, z ktorego byl obslugiwany nasz lot! Na szczescie szybko wszystko posprawdzalysmy i moglysmy pojsc cos zjesc.
Lot do Sacramento byl w planowanym czasie, wiec szczesliwe ze nie ma opoznien wsiadalysmy do samolotu, lecac w klasie Economy Plus co nas rowniez milo zaskoczylo!
Niestety nie mialysmy miejsc obok siebie wiec wizja 5 godzin i 30 minut wydawala sie byc mega nudna... do tego mielismy opoznienie na pasie startowym przezair air traffic - juz nawet w niebie zbyt tloczno ;) i korki sa, to nie do pomyslenia! - siedzialam w srodkowym siedzeniu, pomiedzy dwoma mezczyznami. Na szczescie jeden z nich byl bardzo mily i rozmawialismy sobie podczas podrozy. Mowil mi o zwyczajach amerykanow, pocieszyl ze skepy tu sa dlugo otwate ;) ...
Na lotnisku w Sacramento wyladowalismy z okolo 30 minutowym opoznieniem. Po wyjsciu z samolotu udalysmy sie z Lucia po odbior bagazu. Stres byl nieziemski, az mi szczena latala ;)
Lucia szybko poznala swoja rodzinke, natomiast ja przerazona stalam i nikogo podobnego ze zdjec nie widzialam. Starszne uczucie. Poznalam sie z rodzinka Lucii, jej Hostka byla bardzo mila. Pochwalila nasz angielski, choc my wiedzialysmy swoje, ze jest slabo i tyle ;) Nasze bagaze przyjechaly a moich hostow dalej ni slychu ni widu. Hostka Lucii zadzwonila zatem do mojej - pewnie widziala moje pzerazenie w oczach ;) - i jak sie okazalo Host juz jest blisko tylko szuka miejsca parkingowego. Wyszlysmy zatem przed budynek przylotow i zauwazylam ze Host parkuje zaraz obok nas samochod. Od razu mi sie lepiej zrobilo! Jenak mnie nie poznal z samochodu [ pewnie dlatego ze ciemno bylo;)]. Ja poznalam go od razu wiec zaraz pomachalam do niego, i nie musial rozkladac wielkiej karktki z moim imieniem [ uff ;)]. Jazda do Tulock zajela nam okoklo 1,5h ! Troche zdan wymienilam z Hostem, patrzac sie na pograzone w ciemnosciach miasta, ktore mijalismy za oknem.
Po dotaciu do domu w ktorym wszyscy spali, pokazano mi moj pokoj i oczywiscie poszlam spac. Kolejnym domownikiem oprocz hosta, ktory przywital mnie tej nocy byla kotka Smudgy ;)